Spacer po pajęczynie: lekcje religii a stosunki Państwa i Kościoła

Stosunki między Państwem a Kościołem stały się w ostatnich tygodniach jednym z najbardziej aktualnych tematów debaty publicznej. Na pierwszy plan wybija się kwestia nauczania religii w szkołach. Czy lekcje religii mogą być zakazane w polskich placówkach edukacyjnych? O tym napisał dr Jakub Stępień z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Łódzkiego.

portret dr. Jakuba Stępnia

Niewiele jest w Polsce tematów tak konfliktogennych, jak relacje państwa i Kościoła katolickiego. Zdanie na temat tego, jak te relacje wyglądają, albo jak wyglądać powinny, mają wszyscy,  bez wyjątku. Nie jest to nic zaskakującego, tego rodzaju stosunki wzajemne rzutują bowiem – pośrednio i bezpośrednio – na jedną z najistotniejszych i najbardziej intymnych sfer życia każdego człowieka, czyli kwestię jego wiary i światopoglądu. Nie dziwi zatem z jednej strony także poziom emocji towarzyszący rozmowom dotyczącym pożądanego kształtu tychże relacji, z drugiej zaś wykorzystywanie tej kwestii w bieżącej walce politycznej, skupionej właśnie na emocjonalnym zaangażowaniu potencjalnych wyborców.  

Uczestnikom sporów na temat „właściwej” postaci stosunków wzajemnych III Rzeczypospolitej Polskiej i Kościoła katolickiego, szczególnie, gdy skupiają się oni jedynie na wybranym aspekcie tychże relacji, np. kwestii dopuszczalności nauczania religii w szkołach, umyka jednak zazwyczaj  - celowo, bądź też nieświadomie - fundamentalna kwestia jaką jest wieloaspektowość i złożoność tych stosunków tak na gruncie prawnym, jak i codziennej praktyki funkcjonowania tej wspólnoty religijnej w państwie i w stosunku do państwa polskiego.  

Stosunki państwa i Kościoła w konstytucyjnym porządku III RP przypominają bowiem pajęczą sieć, w samym środku której znajdują się fundamentalne zasady określone przez właściwe regulacje Konstytucji. To właśnie one stanowią pewien punkt centralny, od którego odchodzą pojedyncze włókna, takie jak relacje na płaszczyźnie finansowej, stosunki pomiędzy przedstawicielami władzy świeckiej i kościelnej, możliwości działania Kościoła w zakresie obrotu gospodarczego, czy uprawnienia wiernych wynikających z gwarancji poszanowania wolności sumienia i religii. Nici te, choć rozchodzą się w różnych kierunkach, pozostają jednak ściśle połączone spiralą wzajemnych powiązań zarówno o charakterze prawnym, jak i szerszym, historycznym, kulturowym czy społecznym.  

Taka wyjątkowa zależność widoczna jest na przykładzie chociażby nauczania religii w szkołach publicznych. Oś podziału społecznego, wykorzystywana przez polityków wszelkiej maści w kampaniach wyborczych, jest dosyć prosta  – „lekcje religii powinny być w szkole” kontra  „lekcji religii w szkole być nie może”. Tymczasem sprawa jest zdecydowanie bardziej złożona, ponieważ tylko w przypadku tego aspektu stosunków wzajemnych ciasno splata się ze sobą szereg kwestii z różnych dziedzin prawa.

Przede wszystkim nie istnieje żaden obowiązek prowadzenia lekcji religii w szkołach, ale, wynikająca z treści art. 53 ust. 4 Konstytucji możliwość nauczania tego przedmiotu w placówkach szkolnych. W nauce prawa konstytucyjnego i wyznaniowego nie jest ona traktowana jako przywilej wspólnot religijnych, ale naturalna konsekwencja uprawnienia – również wynikającego z treści Konstytucji – rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami religijnymi. W przypadku Kościoła katolickiego obecność religii w szkołach została zagwarantowana ponadto w art. 12 ust. 1 Konkordatu, czyli umowy międzynarodowej zawartej pomiędzy III Rzeczypospolitą Polską, a Stolicą Apostolską. Szczegółowe kwestie dotyczące wymogów, jakie trzeba spełnić, by w placówkach szkolnych prowadzone były lekcje religii danego związku wyznaniowego (także Kościoła katolickiego) obejmujące m. in. minimalną liczbę uczestników tego rodzaju lekcji określa z kolei właściwe rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej.  

Rzeczywistość nie jest zatem w tym wypadku zero – jedynkowa, a radykalne komunikaty czy slogany rzucane przez przedstawicieli partii politycznych, w stylu obietnicy „całkowitego wyprowadzenia religii ze szkół”, delikatnie mówiąc, wprowadzają odbiorców w błąd. Na gruncie całokształtu polskich regulacji prawnych nie jest bowiem możliwe ani wprowadzenie obowiązku nauczania religii w polskiej szkole, ani jej całkowite zabronienie.

 Oczywiście nie jest również tak, że nie można obecnego kształtu relacji państwa i Kościoła zmienić. 

Jednak takie działanie przypomina spacer po tej, bardzo delikatnej, ale ciasno splątanej, pajęczynie - ze względu na mocne powiązanie najróżniejszych nici każdy kolejny krok postawiony na pojedynczym włóknie powoduje drgnięcia także w innych miejscach sieci. W przypadku nauczania religii w szkołach publicznych chodzi w równym stopniu o konsekwencje natury prawnej, jak i faktycznej, które pociąga za sobą choćby zmiana liczby godzin lekcji, ich miejsca w planie zajęć bądź zasad oceniania i uwzględniania na świadectwie. Sprawy te pozostają z kolei ściśle związane z takimi kwestiami jak zatrudnienie katechetów czy zapewnienie opieki uczniom, którzy nie uczestniczą w lekcjach religii.           

Pokrywanie wynagrodzeń nauczycieli religii stanowi zaś pojedynczą nitkę w całym splocie różnorakich zagadnień składających się na problematykę finansowania działalności Kościoła katolickiego ze środków publicznych. Ten aspekt relacji jest prawdopodobnie najdelikatniejszym, a najbardziej problematycznym, a przez to wymagającym najpilniejszej poprawy elementem całej struktury, o czym może świadczyć kierunek działań obecnej Rady Ministrów. A właśnie to włókno było przez wiele lat najczęściej szarpanym, rozciąganym i nadwyrężanym elementem pajęczyny zarówno przez przedstawicieli władz państwowych, jak i kościelnych, co w dużym stopniu wpłynęło na odkształcenie się i faktyczne osłabienie sieci wzajemnych relacji tychże wspólnot.  

Uporządkowanie tak poplątanej i nadwątlonej przędzy wcale nie będzie należało ani do najlżejszych, ani do najłatwiejszych zadań. Niemniej jednak przemyślana, kompleksowa nowelizacja tego aspektu relacji, zgodna z konstytucyjnymi zasadami pozostającymi w centrum pajęczyny, przełoży się nie tylko na wzmocnienie pojedynczej nici, ale i całokształtu tychże stosunków, a w konsekwencji poprawę komfortu funkcjonowania tych, w służbie których powinny działać państwo i Kościół.  

Tekst: dr Jakub Stępień

Fot. Daniel Maliński (Wydział Prawa i Administarcji UŁ)