Ameryka – kraj imigrantów
Truizmem jest mówienie, że Stany Zjednoczone są krajem imigrantów. Z jednej strony jest to rzecz oczywista, z drugiej jednak nie wszyscy zdaja sobie sprawę z tego, w jak znacznym stopniu imigranci odcisnęli swoje piętno na amerykańskiej gospodarce, przemyśle czy kulturze.
Początki stałego europejskiego osadnictwa w Północnej Ameryce datowane są na pierwsze dziesięciolecia XVII stulecia. Początkowo osadnicy pochodzili z różnych krajów europejskich, a prym wiedli kolonizatorzy pochodzenia portugalskiego i hiszpańskiego. Z czasem, coraz większy odsetek osadników stanowili jednak przybysze z terenów Wielkiej Brytanii. Szacuje się, że do około roku 1760 do amerykańskich kolonii dotarło około 560 tysięcy osadników brytyjskiego pochodzenia. Jednocześnie, mieszkańcy kolonii przybyli wcześniej decydowali się na założenie, często dużych, rodzin. Przyjmuje się, że w roku 1760 kolonie zamieszkane były już przez ponad 1,5 miliona mieszkańców (zarówno osób wolnych, jak i niewolników). A tylko w okresie kolejnych dwudziestu lat, tj. do czasu powstania Stanów Zjednoczonych, amerykańska populacja liczyła ponad 2,7 miliona mieszkańców. Liczby te pokazują w jakim tempie dochodziło do przyrostu naturalnego w dawnych koloniach i młodej republice. Bez wątpienia znaczny wzrost liczby mieszkańców związany był właśnie z imigracją i nadzieją na znalezienie w Ameryce Północnej nowego, lepszego życia.
Imigracja nie ustała także po uzyskaniu przez Stany Zjednoczone niepodległości. Proces powiększania państwa w kierunku zachodnim, najpierw poprzez utworzenie tzw. Terytorium Północnozachodniego i Południowozachodniego (których granice sięgały mniej więcej do linii dorzecza Missisipi), następnie zakup Luizjany od Francji (która wówczas obejmowała znaczne tereny współczesnych środkowych Stanów Zjednoczonych, tzw. obszar Trans-Missisipi), a także nabytki terytorialne wynikające z działań zbrojnych i traktatów pokojowych zawartych z Meksykiem doprowadziły do znacznego powiększenia się możliwości zasiedlania terytorium Stanów Zjednoczonych w ciągu pierwszych kilku dekad dziewiętnastego wieku. Tym samym nowe zdobycze terytorialne stały się narzędziem napędzania nowych fal imigracyjnych. Rząd federalny i rządy stanowe robiły wszystko by przyciągnąć nowych osadników. Osiągane było to m.in. poprzez tworzenie regulacji prawnych korzystnych dla przybyszów. Regulacje te dotyczyły preferencyjnych zasad zakupu ziemi, ułatwień związanych z zakładaniem działalności gospodarczej oraz licznych dotacji dla dużych przedsiębiorstw np. kolejowych, które miały na celu stworzenie transkontynentalnej sieci kolejowej. Dobre warunki dawane „na start”, przyniosły efekt w gigantycznym wzroście populacji. Gdy Stany Zjednoczone zbliżały się do obchodów swoich setnych „urodzin”, populacja amerykańska osiągnęła już prawie liczbę 50 milionów mieszkańców.
Wiek dziewiętnasty to także otwarcie się na nowe kierunki imigracji. Oprócz tradycyjnie wyruszających do Stanów Zjednoczonych mieszkańców Wielkiej Brytanii, do Północnej Ameryki zaczęło przybywać coraz więcej Irlandczyków, Niemców, Skandynawów, mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej, a także mieszkańców Chin. Przybysze zamieszkiwali cały kraj, podejmując po swoim przybyciu różnorakie prace. Wielu z nich odnosiło większe bądź mniejsze sukcesy zawodowe. To w tym okresie coraz wyraźnie zaczął kształtować się etos American Dream.
W pierwszej połowie dwudziestego wieku amerykańska imigracja zmalała. Związane było to z restrykcyjnymi przepisami, które wprowadzone zostały w latach dwudziestych, a które przetrwały do połowy lat sześćdziesiątych. Wprowadzone zostały limity narodowościowe. Proces zalegalizowania pobytu stawał się coraz bardziej skomplikowany i zbiurokratyzowany. Niezależnie jednak od tego, imigranci z niektórych krajów mogli liczyć na lepsze traktowanie. Latynosi nie zostali objęci limitami. Kraje azjatyckie zostały natomiast z procesu imigracji niemal w całości wyłączone (wyjątkiem było łączenie rodzin).
Na fali reform społecznych określanych mianem ruchu praw obywatelskich (Civil Rights Movements), w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dwudziestego wieku, doszło do licznych zmian w zakresie obowiązującego prawa. Ruch odcisnął także swoje piętno na kwestie migracyjne. W roku 1965, na podstawie Ustawy o Imigracji i Narodowości (Immigration and Nationality Act) zniesiono system limitów ilościowych. W następstwie tego rozpoczął się proces stopniowego odbudowywania się populacji imigranckiej w Stanach Zjednoczonych. Tym razem jednak, głównym kierunkiem, z którego pochodzili nowi imigranci były Azja, Bliski Wschód i Afryka.
W kolejnych dziesięcioleciach imigracyjne fale zmieniały swoje pochodzenie. W następstwie wojny wietnamskiej, do Stanów Zjednoczonych dotarła poważna grupa Wietnamczyków. Schyłek i niestabilność sytuacji politycznej w tzw. bloku wschodnim w latach osiemdziesiątych, przyczyniła się z kolei do wzrostu ilość imigrantów ze Środkowej i Wschodniej Europy.
Skomplikowany status nielegalnych imigrantów
Wzrost liczby imigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych od połowy lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku zaowocował nie tylko wzrostem legalnych przybyć, ale także i doprowadził do powstania nowego poważnego zjawiska, jakim jest imigracja nielegalna. Zjawisko to było znane już wcześniej, gdy system limitów narodowościowych zmuszał niektórych przybyszów do przedostania się do Stanów Zjednoczonych w sposób nielegalny. Dopiero jednak od schyłku lat siedemdziesiątych notuje się wyraźny wzrost nielegalnej imigracji. Według danych z 2021 roku w Stanach Zjednoczonych przebywało nielegalnie 10,5 miliona ludzi (rekord odnotowano około 2007-2008 roku, gdy populację nielegalnych imigrantów szacowano na ponad 12 milionów ludzi). Warto dodać, że na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia ta liczba oscylowała na poziomie około 3,5 miliona osób.
Ze względu jednak na specyfikę amerykańskiego prawa imigracyjnego, nie każdy nielegalny pobyt w Stanach Zjednoczonych może być traktowany w taki sam sposób. Istnieją różne okoliczności, w których dochodzi do uzyskania statusu tzw. unauthorized / undocumented immigrants – nieuprawnionych / nieudokumentowanych imigrantów.
Najbardziej oczywistym powodem, dla którego w Stanach Zjednoczonych pojawiają się nielegalni imigranci jest przekroczenie granicy państwa w sposób niedozwolony, tj. bez przejścia kontroli granicznej. Tego rodzaju sytuacje dotyczą zasadniczo południowej granicy Stanów Zjednoczonych, gdzie przybysze ze Środkowej i Południowej Ameryki masowo starają się dostać na terytorium Stanów Zjednoczonych. Trudno określić liczbę osób, która w ten sposób stara się przedostać na północ, jednak niechlubny rekord zatrzymań nielegalnych imigrantów na granicy z Meksykiem padł w roku 2023, gdy amerykańska straż graniczna interweniowała 249741 razy (co ciekawe do sierpnia 2024 interweniowała „jedynie” niecałe 60000 razy).
Innym, równie częstym przypadkiem nielegalnego przebywania w Stanach Zjednoczonych jest pozostanie na ich terytorium po upływie ważności uzyskanych wcześniej dokumentów. Dotyczyć to może przekroczenia 90 dniowego okresu pobytu na podstawie tzw. ESTA (nazwa systemu autoryzacji podróży do Stanów Zjednoczonych dla mieszkańców krajów znajdujących się na liście programu podróży bezwizowych), zakończenia celu podróży, dla którego wiza została wydana (np. wizy J-1 są wydawane m.in. dla osób studiujących w Stanach Zjednoczonych), czy przekroczenia dziesięcioletniego okresu, na który została wydana karta stałego pobytu (tzw. Zielona Karta).
Oddzielną grupą osób, które nielegalnie przebywają na terytorium Stanów Zjednoczonych są tzw. Marzyciele (Dreamers). Są to osoby, które jako dzieci (przed szesnastym rokiem życia) przekroczyły nielegalnie granicę Stanów Zjednoczonych wraz ze swoimi rodzicami bądź opiekunami prawnymi. Tym samym są to osoby, które nie miały możliwości wyrażenia swojej woli dotyczącej wjechania na terytorium Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie osoby te dotarły do Stanów Zjednoczonych w bardzo młodym wieku, przez co całą edukację odbyły tam, a kraju swego pochodzenia bardzo często nie znają. Czują się oni Amerykanami, chociaż ich sytuacja prawna jest nieuregulowana.
Czy nic się nie da zrobić?
Kryzys imigracyjny jest dziś rzeczą, co do istnienia której nie ma wątpliwości. Pojawia się jedynak pytanie czy można coś zrobić w celu jego rozwiązania. W ciągu ostatniej dekady, podjęte zostały dwie poważne próby regulacji problemu imigracji.
Od początku dwudziestego pierwszego wieku Kongres kilkukrotnie dyskutował na temat wydania tzw. Dream Act, w celu uregulowania sytuacji tzw. Dremersów. Próby jego przyjęcia podjęte zostały w roku 2007 oraz 2011. Kolejne projekty dyskutowane były zarówno w Izbie Reprezentantów, jak i Senacie. W obu przypadkach doszło jednak do obstrukcji parlamentarnej (w roku 2007 zastosowanej przez obie partie, zaś w roku 2011 przez Republikanów), które skutecznie przerwały proces legislacyjny. W odpowiedzi na te działania, administracja Baracka Obamy podjęła decyzję o wprowadzeniu programu określanego mianem DACA (Deferred Action for Childhood Arrivals – Odroczone działania dotyczące przybycia jako dziecko). Program DACA został opracowany i ogłoszony w drodze aktu władzy wykonawczej. Program wprowadzono w roku 2012, jednak począwszy od 2014 roku Parta Republikańska rozpoczęła proces dyskredytacji programu, doprowadzając do jego oceny przez sądy. Po objęciu władzy przez Donalda Trumpa, administracja nowego prezydenta rozpoczęła proces wygaszania programu, zaś kolejna próba przyjęcia Dream Act w Kongresie po raz kolejny nie przyniosła efektów. Działania Donalda Trumpa również przyniosły reakcję osób zainteresowanych i doprowadziły do oceny decyzji Prezydenta przez Sąd Najwyższy, który stwierdził, iż działanie zmierzające do usunięcia programu mogły naruszyć prawo, jednak sam Sąd Najwyższy nie wypowiedział się w sprawie zgodności z prawem decyzji Baracka Obamy dotyczącej zainicjowania programu. W roku 2021 Joe Biden przywrócił program DACA, co z kolei rozpoczęła nową falę spraw sądowych, które zainicjowane zostały przez osoby związane z Partią Republikańską. Do chwili obecnej program pozostaje nadal przedmiotem oceny sądowej.
Oprócz kontrowersji związanych z DACA, administracja Joe Bidena podejmowała próby przygotowania nowego rozwiązana prawnego, które miałoby przynieść rozwiązanie sytuacji na granicy meksykańskiej. Administracja aktualnego Prezydenta Stanów Zjednoczonych starała się w roku 2023 doprowadzić do ponadpartyjnego porozumienia dotyczącego opracowania ustawy reformującej system imigracyjny. Ustawa miała m.in. przewidywać rozwiązania dotyczące stworzenia szybszej ścieżki dla niektórych grup nielegalnych imigrantów, w celu uzyskania przez nich legalnego statusu w Stanach Zjednoczonych. Ostatecznie na początku 2024 doszło do przerwania rozmów i zakończenia prac nad ustawą, co związane było z naciskami, jakie Donald Trump wywierał na republikańskich senatorów. Aktualnie dalsze prace nad ustawą się nie toczą. Jedynie w czerwcu b.r. Joe Biden przyjął w drodze swoich uprawnień władzy wykonawczej przedstawił pewne drobne zmiany dotyczące uzyskiwania obywatelstwa oraz udzielania pozwolenia na pobyt w Stanach Zjednoczonych dla osób pragnących tam studiować (te regulacje dotyczą także tzw. dreamersów).
Co o imigrantach mają do powiedzenia kandydaci na urząd prezydenta
Jak widać, kwestia imigracji jest silnie uwikłana w dyskurs polityczny w Stanach Zjednoczonych. Także w trakcie tegorocznej kampanii wyborczej temat ten bardzo często ujawnia się w różnych wypowiedziach kandydatów. Kandydaci byli pytani o kwestie nielegalnej imigracji także w trakcie wrześniowej debaty prezydenckiej.
Donald Trump, który konsekwentnie stoi na stanowisku, iż nielegalni imigranci są najpoważniejszym problemem przed jakim stoją obecnie Stany Zjednoczone, utrzymuje, że wraz z ponownym dojściem do władzy ma zamiar rozpocząć największą w dziejach procedurę masowego wywiezienia nielegalnych imigrantów z terytorium Stanów Zjednoczonych. Działanie te miałyby być powiązane z relokowaniem wojsk lądowych na tereny przygraniczne oraz dokonywaniem masowych kontroli w zakładach pracy. W wypowiedziach Donalda Trumpa pojawia się ponownie koniczność budowy mury na granicy z Meksykiem (sztandarowy projekt z kampanii w roku 2016 roku, który nigdy za prezydentury Trumpa nie został w całości zrealizowany), a także konieczność wprowadzenia ograniczeń dotyczących legalnej imigracji do Stanów Zjednoczonych.
Z drugiej strony, Kamala Harris prezentuje zdecydowanie bardziej zachowawczą postawę w stosunku do tematyki imigracji. W trakcie spotkań wyborczych powraca ona wielokrotnie do konieczność opracowania nowej ustawy reformującej system migracyjny w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie jednak oddala się od założeń reformy prezentowanych przez Joe Bidena, podkreślając, iż niezbędne są zdecydowane kroki prewencyjne, budowa ośrodków, w których nielegalni imigranci będą przebywali po zatrzymaniu oraz rozbudowa technologii mającej na celu walkę z przemytem narkotyków. Jednocześnie kandydatka Demokratów pragnie zwiększyć możliwość nabycia legalnego pobytu w Stanach Zjednoczonych poprzez rozszerzenie programu Zielonej Karty (o 13% w przypadku pozwolenia na pracę oraz 7% w przypadku kart wydawanych dla członków rodzin).
Tekst: dr hab. Łukasz Jan Korporowicz, prof. UŁ
Centre for Anglo-American Legal Tradition / Katedra Prawa Rzymskiego
ORCID: 0000-0002-5725-5018
Artykuł jest częścią serii ConLaw24, w której Centre for Anglo-American Legal Tradition przybliża zawiłości amerykańskiego systemu prawno-politycznego. W każdy wtorek do dnia wyborów będziemy publikowali kolejne teksty.
- Na czym polega specyfika wyborów na Prezydenta USA?
- Dlaczego urząd Prezydenta USA wygląda tak a nie inaczej?
- Elektorzy, czyli kto dokładnie?
- Czy dwupartyjność zawsze charakteryzowała amerykańskie wybory?
- Niezdecydowani. O co chodzi ze swing states?
- Z kampanią w tle: czy pozycja sędziego Sądu Najwyższego może stać się kadencyjna?
- Z kampanią w tle – America First
- A kim jest właściwie Wiceprezydent USA?
- Z kampanią w tle – Czy „kwestie światopoglądowe” są rzeczywiście takie ważne?